Kolejną czynnością było spasowanie suwklapy i jej wykończenie. Czynność z pozoru łatwa kosztowała mnie trochę nerwów i pracy. Częściowo z mojej winy. Mianowicie… Lewą prowadnicę za bardzo docisnąłem ściskiem do dachu podczas montażu i w takiej pozycji od spodu przykręciłem. Po wyschnięciu kleju, okazało się, że powstała na środku prowadnicy niewielka wklęsłość wywołana lekką nierównością dachu, która pomimo, że niewielka, blokowała ruch suwklapy tak na 1/2 długości. Postanowiłem tak zostawić, bo bałem się, że jak będę prowadnicę odrywał to coś uszkodzę.. Tak więc poszedłem inną drogą i przez 7 godzin powtarzałem tą samą czynność – trochę kredy na prowadnice, włożenie suwklapy, ruch w kierunku dziobu, blokada.. Następnie wyjęcię suwklapy, szlifowanie, heblowanie, włożenia, blokada, wyjęcie, itd.. No nie była to praca dla nerwowych ludzi 🙂 Teraz wszystko leciutko chodzi, a po pomalowaniu i posmarowaniu woskiem będzie jeszcze lepiej. Ponadto zamontowałem skobelek na kłódkę do blokady ruchu do przodu i blokadę od spodu suwklapy, aby zablokować ruch do tyłu, aby nikt nie poszedł sobie z suwklapą i kłódką pod pachą. 🙂
Po walkach z suwklapą popatrzyłem w dokumentację i zreflektowałem się, że na prowadnicach będą jeszcze handrelingi, o których juz zapomniałem. Robiłem je jakieś 2, 3 lata temu i gdzieś schowałem. Po długich dniach szukania i kolejnych nerwach znalazłem, w łóżku na strychu, tam gdzie pościel się chowa… Co mnie skłoniło, żeby to tam schować ? Nie wiem.. Generalnie trochę mi ulżyło, bo robić je od nowa to kolejne kilka ładnych godzin pracy. Kilka zdjęć poniżej.